Narazie nie będę pisać o Lewandowskim, może dopiero w okolicach finału, kiedy to Borussia zmierzy się z Bayernem, walcząc w Champions League.
Nasza obrona: Do pierwszej bramki spisywaliśmy się naprawdę bardzo dobrze. Coraz bardziej zaczęłam wierzyć w awans.
Pique - w tym sezonie tak bardzo nieregularny, wczoraj zachwycił mnie swoimi wślizgami, efektownymi odbiorami piłek i swoim zacharowywaniem się dla dobra drużyny. Był perfekcyjny w każdym calu. Dopiero po bramce Robbena, coś w nim pękło, ale nie można winić go za swojaka. Robił po prostu co tylko mógł. Udzielał się nawet w ofensywie, a to przecież w ogóle nie należy do jego zadań. Takiego Gerarda dawno nie widziałam i mam nadzieję, że teraz już wyjdzie na prostą. Próbuję przyzwyczaić się do jego łysej głowy, ale jest ciężko.
Song - nieprzypadkowo jako drugi. Wczoraj, świetny asystent. Asekurował Pique i krok w krok podążał za nim. Mimo że to defensywny pomocnik, przejął część zadań Bartry. Pokazał, że zasługuje na pierwszy skład, także mam nadzieję, że już niebawem będzie grał częściej. Zagroził Busquetsowi, bo choć ten ma zapewnione miejsce w składzie... Alex udowodnił, że jest profesjonalistą i grzanie ławy nie jest dla niego.
Bartra - zdecydowanie poprawił się od pierwszego meczu. Nadążał za akcją, za kontrami Bayernu, wykonywał efektowne sprinty i grał pressingiem. Co miał do zrobienia - zrobił i choć po spotkaniu w Monachium twierdziłam, że nie jest dość doświadczony na LM, teraz go doceniam. Jak na swój wiek i swoje umiejętności, zagrał dobrze. Co nie zmienia faktu, że i tak wolałabym oglądać tam Abidala...
Adriano - udzielał się w ofensywie, próbował strzelać (co zresztą wychodzi mu znakomicie:
klik), odbierał piłki zza pleców rywali. Szczególnie mocno zapadła mi w pamięć jedna taka sytuacja. Na pewno nie był tak aktywny i widoczny jak stoperzy, ale nic mu nie można zarzucić.
Alves - wspomnę o nim przy ataku, bo jego centry to już tradycja.
Valdes - przy pierwszym golu wybił na oślep i to zaowocowało bramką Bawarczyków. Co więcej, przestraszyłam się, że coś mu się stało, bo nie dość, że stanął na jednej nodze to jeszcze miał straszliwie skrzywioną minę. Ale nie, VV w pełni sił, za to Alaba jednym podaniem zgubił cały środek pola Barcelony, co wykorzystał Holender Arjen Robben i było 1:0, ale oprócz tej wpadki Victor grał bardzo dobrze nogami i wyłapywał praktycznie wszystkie piłki. Załatwiono go dwiema główkami i strzałem w okienko. Nie do obrony.
Potrzebujemy wysokiego stopera, bo mamy naprawdę niewielu piłkarzy, mogących śmiało powalczyć w walkach powietrznych. Pique 1,92 cm, Busquets 1,89 cm, Abidal 1,86 cm, Song 1,85 m, Bartra bodajże 1,83 cm, ale nie ma szans, żeby oni wszyscy razem grali od pierwszej minuty. (Bartra & Pique ŚO, Busquets & Song DP, Abidal LO, aczkolwiek teraz gra jako stoper) Później chyba dopiero 1,79 m Fabregasa. Potrzebujemy stopera, bo ciągle defensywa jest dziurawa, a Puyol, choć znakomity, młodszy już nie będzie.
Do pierwszej bramki spisywaliśmy się naprawdę bardzo dobrze, ale później coś pękło. Być może się rozluźnili albo po prostu Bayern był lepszy. Od początku sezonu są "Czarnym Koniem" i zasłużyli na Mistrzostwo Europy, choć boli mnie, że Barca już odpadła...
Nasz atak: Kolejny raz pokazaliśmy, że jesteśmy uzależnieni od Messiego. Nawet kiedy kryje go 5 - 6 rywali, daje nam dużo więcej niż pozostali ofensorzy razem wzięci, co pokazują statystyki w Primiera Division:
Alves - walczył, dośrodkowywał, próbował kiwać dwóch zawodników naraz, angażował się w grę. Jak miał osiągnąć sukces? Jak miał wrzucać, kiedy w polu karnym Bayernu sami wysocy zawodnicy + Neuer wielki jak dąb i jeden - przy nich - kurdupel Villa?
Pedro - niedoceniany. Wciąż krąży o nim opinia, że gra piach i owszem, to nie jest Pedritto z czasów MVP, ale wczoraj Rodriguez był najlepszy w ataku. Strzelał (szczególnie strzał z dystansu godny podziwu, 24'), wrzucał piłki w pole karne. W prawdzie nic z tego nie wyszło, ale jeśli kogoś pochwalić to właśnie jego. Wracał do defensywy, angażował się, odbierał piłki, grał pressingiem, rozciągał grę. W drugiej połowie coś się popsuło, ale jak winić to całą drużynę.
Xavi - takiego Xaviego też dawno nie widziałam.
Generał się starzeje, ale wczoraj znów nadał sens tiki - tace, napędzał grę zespołu, czyścił w środku pola. Poza tym powracał do defensywy, ale wczoraj robili to praktycznie wszyscy. Jedyny jego błąd, który pamiętam to strzał w trybuny, kiedy od niego ważył się wynik i mogłoby być już 1-0, które z pewnością dałoby drużynie wiele do myślenia i zmotywowało ich.
Villa - kompletna katastrofa, niewidoczny, nie potrafił przyjąć prostych piłek, dziwnym trafem przy każdym dośrodkowaniu był pięć metrów dalej i głupio machał rękami, zrzucając na kolegów.
Albo oni są tak mało celni, albo on nie umie ruszyć czterech liter, żeby wykorzystać sytuację.
Fabregas - w ogóle go nie pamiętam, ale na pewno zagrał lepiej niż
Guaje.
Iniesta - jak zwykle czarował, jego strzały były blokowane, ale tak jak Adriano, odbierał piłki rywalom zza pleców i grał po prostu dobrze. Przy tak eksperymentalnym ataku, jak wczoraj, wolałabym zobaczyć go na skrzydle.
Stało się.. ale to jest Barcelona. Porażka takich gigantycznych rozmiarów zmotywuje ich na przyszły sezon. Dostali kopa w cztery litery, my tak samo, ale takie sytuacje sprawiają, że stajemy się odporniejsi na takie bodźce życiowe. Dla mnie Barca jest najlepsza, czy przegrywa, czy nie. I zamiast szukać winnych, trzeba ich teraz wspierać. Wczoraj byłam zła, ale dzisiaj sobie przypomniałam kim jestem. A jestem Cule i nie zamierzam rezygnować z tej "roli".
N.
_________________________________
Następny post: Josep Guardiola - mistrz czy tchórz?