sobota, 18 maja 2013

This is not stadium, this is paradise ~ Camp Nou

Camp Nou - serce FC Barcelony, w wolnym tłumaczeniu "Nowe Pole". Wybudowany w 1957 roku, największy stadion w Europie, nie bez przyczyny nazywany Świątynią Footballu. Jego pojemność stanowi ponad 98 tys. widzów. Oprócz miejsca rozgrywania spotkań piłki nożnej, innych sekcji i muzeum, znajduje się tam także sklep FCBotiga wypełniony po brzegi gadżetami dla kibiców.

STADION

Carrer d'Aristides Maillol, s/n, 08028 Barcelona, Hiszpania











MUZEUM










 
 





















"Zawsze będę nosiła z dumą koszulkę Barcelony,
bo moja krew jest w kolorach Blaugrana.
Barcelona - klub najlepszy z najlepszych,
królowa Hiszpanii niepokonana.
Jej sercem Camp Nou, świątynia footballu,
to tam grają największe legendy.
Filozofia Tito otulona finezją
hamuje wszystkie rywali zapędy.
Świat poznał już Dumę Katalonii,
fanatycy piłki nożnej zaakceptowali ją w mig.
To Barcelona zdobędzie wszystko, co możliwe.
To ONA wygra Champions League.
Fenomenalną grą 91. punktów zdobyła,
czym zespoły z Madrytu doszczętnie rozbiła.
Teraz każda drużyna się jej podda,
Barca już Mistrzostwa nie odda.
22. hiszpańskie tytuły, kilkadziesiąt pogromów,
tak my odsyłamy przeciwników do domów!"







Wszystko oprócz dwóch ostatnich zdjęć pochodzi z własnego źródła. 

N.

czwartek, 16 maja 2013

Mario Balotelli, jako najlepszy przykład na to, że życie prywatne dla niektórych jest ważniejsze od talentu.

To jeden z wątków, który nie dotyczy bezpośrednio Barcelony, a piłki. Choć mogłabym powołać się na Daniego Alvesa i głupie docinki pod jego adresem (głównie z powodu wykonanej operacji uszu, pochodzenia z Ameryki) Skupię się jednak na zawodniku, który obrywa najbardziej. Na Mario Balotellim. 


Co jest często komentowane i krytykowane przez fanatyków footballu i media?

- fakt, iż rzekomo uchodzi za twardziela, a płakał po przegranym półfinale Mistrzostw Europy
- jego kolor skóry
- wybryki zawodnika


1. Balotelli zagwarantował Włochom udział w finale EURO. Dubletem pokonał Niemców, choć mnóstwo ośób marzyło o spotkaniu Vicente del Bosque z Joachimem Löw'em i ich zawodnikami 1 lipca w Kijowie.

Reprezentanci przysłowiowego "buta" na mapie mogli tylko patrzeć jak La Furia Roja gromi ich prawie manitą i co chwilę strzela kolejne bramki (rozpoczynając od Silvy, przez Albę, Toressa i kończąc na Macie). Miałam przyjemność być w Hiszpanii tego dnia i cała Callela ożywała po każdym z goli. Głośne okrzyki radości, niesione przec miasto, tłumy w pubach odziane w czerwone koszulki i dźwięki trąb w najmniejszym stopniu nie są w stanie opisać emocji tych wszystkich ludzi.  

Z Balotelliego kojarzonego z charakterystycznej cieszynki



zaczęto się śmiać, ze względu na jedno zdjęcie:


Tylko co w tym złego? Był o krok od osiągnięcia pierwszego tytułu w swojej karierze, a tymczasem on i jego koledzy zostali upokorzeni. Inna sprawa, płakać jak mała dziewczynka przy każdym, nawet najdrobniejszym kontakcie z przeciwnikiem, a inna, żałować niespełnionych ambicji.


2. Przecież nikt nie ma wpływu na miejsce swoich narodzin, na miejsce swojego wychowania. Dlaczego więc ma uchodzić za gorszego?

Przeszedł w życiu dużo. Urodził się we Włoszech, w rodzinie imigrantów z Ghany. Jego rodzice biologiczni nie mogli się nim zajmować, ponieważ nie mieli odpowiednich funduszy na jego utrzymanie, a oprócz niego jeszcze troje dzieci. Poza tym, był bardzo chorowitym dzieckiem. Kiedy miał 7 lat oddano go do rodziny zastępczej (Mario nigdy im tego nie wybaczył), ale Franc i Silvia nigdy go nie zaadoptowali. Do 18 roku życia utrzymywał nazwisko Barwuah (po rodzicach biologicznych). Dopiero później przyjął nazwisko Balotelli, po Francu i Silvii, którzy podjęli się opieki nad nim. Bardzo przywiązał się do kobiety, to jej zadedykował bramki półfinałowe:



Nawet w Polsce, na Mistrzostwach Europy ludzie wyzywali go od małp, a kiedy grał jeszcze w Manchesterze City na trybunach pojawiały się obrażające go billboardy, nawet w momencie, gdy był jedynie rezerwowym w spotkaniu. Teraz ma 23 lata i nadal musi z tym walczyć. To może być powodem kontrowersji jakie za sobą niesie. Musi jakoś odreagować. Rasizm jest przerażającym zjawiskiem, ale jeszcze gorzej, kiedy przez pryzmat koloru skóry ocenia się czyjeś umiejętności.

Jestem zadowolona z faktu, że odbył się jego transfer do AC Milanu. Manchester City nie wykorzystywał w pełni potencjału, który drzemie w tym zawodniku.


3. SuperMario znany jest także z interesujących zachowań, które zresztą zostały zdementowane przez samego zawodnika.

Noel Gallagher brytyjski gitarzysta, były członek Oasis, brat wokalisty Liama Gallaghera i wielki fan Manchesteru City zrobił dla BBC wywiad z Mario Balotellim.


"- Historia o tym, jak Mario wygrał w kasynie kilkadziesiąt tysięcy funtów i podzielił się nimi z bezdobnym, którego napotkał na swojej drodze do domu?

Nieprawda. W ogóle coś takiego nie miało miejsca.

- Historia o tym, jak Mario podpalił swój dom przed derbowym meczem z Manchesterem United?

I tak i nie.
Nudziło mi się, siedziałem z moimi przyjaciółmi. Jeden z nich wychodził, więc wziąłem metalowy kosz i wsadziłem do niego fajerwerki, ale nic się z nimi nie działo. Wyszedłem z pokoju i zostawiłem fajerwerki w koszu, ale ich nie podpaliłem. Po chwili wszedł tam mój przyjaciel i zaczął krzyczeć i tak dalej. Fajerwerki zaczęły się odpalać. Wtedy postawili fajerwerki na toalecie i przypadkieim podpaliły się zasłony. To wszystko, nic więcej. Wszystko wymyślili. Strażacy nie gasili całego domu, tylko samą toaletę.

- Historia o tym, że Mario zapytał napotkanego w centrum treningowym chłopca, dlaczego nie jest w szkole i pojechał porozmawiać z dyrektorem szkoły, bo dziecko poskarżyło się, że koledzy go prześladują?

Prawie nieprawda. Balotelli faktycznie, zapytał chłopca o szkołę, ale nigdzie z nim nie pojechał.

- Historia o tym, że mama wysłała Mario po deskę do prasowania, a on wrócił z quadem, dziecięcym torem wyścigowym i stołem do ping ponga?

Prawda. Z tą różnicą, że nie kupił stołu, a trampolinę.

- Historia o tym, że Mario w stroju świętego Mikołaja jeździł po Manchesterze i rozdawał ludziom pieniądze?

Nieprawda.

- Historia o tym, że Mario razem ze swoim bratem wjechał na teren kobiecego więzienia z zamiarem zwiedzania?

Prawie cała prawda. Balotelli jednak nie prosił nikogo o możliwość zwiedzania.

- Historia o tym, że Mario pobierał lekcje didżejskie u Tima Westwooda?

Nieprawda. Tim poprosił Balotelliego o wspólne zdjęcie i to wszystko.

- Historia o tym, że Mario tankował na stacji i zapłacił za benzynę wszystkich tankujących?

Nieprawda.

- Historia o tym, że Mario poszedł do kościoła i położył tysiąc funtów na tacy?

Nie położył tysiąca. Nie pamięta ile położył. Co oznacza, że może położył półtora tysiąca.

- Historia o tym, że Mario zna tajemne zaklęcia?

Prawda. Kiedyś w centrum treningowym podszedł do niego facet, który zaczął demonstrować mu sztuczki. Balotelliemu tak się spodobało, że zaprosił iluzjonistę do domu. Magik nauczył go jednej, bardzo trudnej sztuczki." 


Nie ma potwierdzenia czy te informacje są prawdziwe, ale tak samo nie ma pewności czy wszystkie afery, które robią z Mario wariata, nie są tylko wytworem brukowców, szukających sensacji. 


Jest zabawny,






ale to nie znaczy, że kwestie bezpośrednio sportowe mają odchodzić na drugi plan. Co robi w czasie wolnym nie powinno nikogo interesować. Najważniejsze, że to znakomity zawodnik.


                                    

Strzelił już 11 bramek w 11 meczach Serie A. Podsyłam gola na 2-2 w towarzyskim meczu Włoch z Brazylią.


N.
______________________________________
Następny post: This is not stadium, this is paradise ~ Camp Nou 

niedziela, 12 maja 2013

O godności i bronieniu honoru drużyny słów kilka.

"Powinieneś mówić tylko wtedy, gdy jesteś pewien, że twoje słowa są piękniejsze od ciszy" - Jose Manuel Pinto Colorado o słowach Jose Callejona na temat rzekomego nazwania Karanki marionetką Mourinho przez Messiego

Piękne słowa, choć biografia zawodnika nie wskazuje na to, by sam się do nich stosował.

Jose Pinto, 38 - letni rezerwowy goalkeeper Barcelony, grający z trzynastką na plecach to człowiek, który jest najlepszym przykładem na to, że atmosfera w szatni i honor to ważne wartości. Oddany Barcelonie niczym najwierniejszy kibic, mimo że występuje jedynie w rozgrywkach Copa del Rey i wtedy, gdy Valdes jest kontuzjowany. Bramkarz z wielkim doświadczeniem i mistrz w bronieniu karnych.




Poznajecie pana w białej koszulce?



Przepiękne robinsonady i obrony rzutów karnych.*
                                   

Z córeczką i krawatem, który został przez nią wykonany.








Pinto jest zawodnikiem, który siedząc na ławce potrafi zgarnąć czerwoną kartkę. Jest dopiero czwartym wice-kapitanem zespołu, ale odpowiedzialność za niego bierze prawie tak samo czynnie, jak Puyol. Interweniuje nie tylko w bramce, ale i w czasie afer boiskowych.

Kojarzony przede wszystkim ze swojej charyzmy i ducha walki. Chroni jej honoru i swoich kolegów z drużyny niczym lwica młodych. Pokazuje, że Barca jest jego domem. 

Niestety dobrze wiemy, że dni Valdesa na Camp Nou są policzone. Co prawda nie było jeszcze oficjalnej informacji dotyczącej jego odejścia, aczkolwiek zdaje się, że ta decyzja nie ma już odwrotu. Jedni cieszą się z tego faktu bardziej, inni mniej. Jedni pragną Reiny, inni Ter Stegena, Harta, Neuera, a jeszcze inni liczą, że Rosell sprowadzi Buffona albo Casillasa. Ja nie miałabym nic przeciwko, gdyby rolę VV przejął Pinto, ale to bez sensu, żeby został podstawowym bramkarzem, kiedy za dwa - trzy lata może zacznie myśleć o zakończeniu kariery i chociaż mówi się, że bramkarz jest jak wino, im starszy, tym lepszy, 38 lat i nieregularna gra mogą być sporą przeszkodą do pierwszego składu. Jeżeli jednak chodzi o kwestie bezpośrednio sportowe, umiejętności, doświadczenie i grę pod presją, jestem pewna, że by podołał.

N.



* Podczas jednego ze spotkań, z Valencią (obrona na pograniczu pola karnego, kontrowersyjna i komentowana przez sporą liczbę osób) wystąpił w koszulce z nazwiskiem "Colorado", upamiętniając tym samym swojego zmarłego dziadka.


_____________________________________
Następny post: Mario Balotelli, jako najlepszy przykład na to, że życie prywatne dla niektórych jest   ważniejsze od talentu.

piątek, 3 maja 2013

Josep Guardiola - mistrz czy tchórz?

Na początek żart z gazety, bo później już tak wesoło nie będzie. Zmieniłam tylko nazwiska piłkarzy i ich opisy, reszta pochodzi ze źródła.

"- Kolejny gol Messiego! Gracz Barcelony jest coraz bliżej tytułu Króla Strzelców!
Jednak drugi w klasyfikacji, Cristiano Ronaldo ma już plan, jak pogrążyć rywala.
- Policja? Własnie widziałem jak taki jeden zasuwał w terenie zabudowanym. Jak wyglądał? Bordowo - granatowa koszulka z dziesiątką, ciemne włosy. A... I nazywał się Messi! Czym się poruszał? Sprintem! Co? Jak to nie zawracać wam głowy? Halo? Halo!
-Policja? To jeszcze raz ja. Właśnie byłem świadkiem kradzieży. Tak. Skradziono piłkę. Komu? Moim obrońcom! Gdzie to się stało? Na 16. metrze... Halo? Halo!
-Policja? To znowu ja. Leo wznosi niecenzuralne okrzyki! Jakie? Mogę tylko powiedzieć, że to słowo na "G"! Halo? Halo!
-Policja? Tym razem musicie przyjechać! Miała miejsce próba zabójstwa. Strzelano do mojego bramkarza! Jak to z czego strzelano? Z woleja! Halo? Halo!"

Niektórzy za bardzo przywyknęli do trofeów Pepa*. Zawdzięczamy mu dużo, ale powiedzmy sobie szczerze, było źle (odpadliśmy w półfinale Champions League z Chelsea, Real zgarnął tytuł Mistrza Hiszpanii), taktyka klubu zaczęła się już wypalać i po prostu nas zostawił.

Tito podjął się trenowania zespołu, który już wtedy wpadał w dołek. Być może dopiero niedawno zorientował się, że trzeba wszystko wymyślić od nowa, poprzestawiać klocki i może nie tyle inwestować w klasowych piłkarzy, co podtrzymywać trend wychowanków La Masii, i dawać im więcej szans. Pinto ma już 38 lat, Puyol 35, Abidal 34, Xavi 33, Villa 32. To piątka zawodników, którzy wnoszą - każdy z osobna i wszyscy razem - do szatni bardzo dużo. Zaczynając od charyzmy, przez ducha walki i religijność, po optymizm i umiejętność widzenia wszystkiego na boisku. Życzę im jak najdłuższej kariery, póki zdrowie i chęci im na to pozwolą, ale musimy być świadomi tego, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy Generał albo Tarzan powiedzą "dosyć!" i Camp Nou pożegna się z dwiema legendami. Choć niekoniecznie, bo Cule chcieliby zobaczyć Xaviego na ławce trenerskiej.

Inne zespoły rozgryzły już jak gra Barca. Zagęściły środek pola, co sprawia, że tiki - taka staje się coraz bardziej bezproduktywna. Ciężko jest się przedrzeć przez rosłych pomocników i blokują nam oni swobodne przebrnięcie pod pole karne rywala. Wypracowywanie akcji jest szczególnie trudne w momencie, gdy - tak jak Milan - ktoś stawia autobus (wszyscy zawodnicy pod polem karnym + bramkarz).


Wina spada więc na Tito. To pokazuje jak bardzo ludzie są zmienni. Na początku sezonu, kiedy Vilanova utrzymywał niesamowite statystyki w Lidze i przez ponad połowę sezonu nie odniósł ani jednej porażki. Pierwsza przyszła dopiero w 20. kolejce z Realem Sociedad, zajmującym obecnie 4. miejsce w tabeli. Mecz zakończył się wynikiem 3:2, a później, do 33. kolejki (łącznie z nią) Barcelona wygrała jeszcze dziewięć meczów, zremisowała trzy i przegrała jeden. Teraz, kiedy Bayern nas zmiażdżył i pożegnaliśmy się już z tegoroczną Ligą Mistrzów, 60 % użytkowników głosujących w ankiecie na polskiej stronie kibiców Barcelony (czyli ok. 4477 osób) żąda jego głowy i chce nowego trenera.

Nie lubię gdybać, ale w ogóle nie mamy pewności czy Guardiola zachowałby się lepiej. Co mnie zdenerwowało u Tito? Późne zmiany i brak Abidala, ale jestem w stanie zrozumieć jego decyzję. Na taki Bayern nie było dobrego wyjścia. W każdym bądź razie szkoleniowiec się poprawił i w rewanżu zmiany zrobił szybciej.

Moim zdaniem Guardiola po prostu uciekł. Tak mu było wygodniej. Mówił, że musi znaleźć szczęście, ponowną radość z trenowania. Może Vilanova także? Może trzeba dać mu czas? Rozumiem, że 4 lata Guardioli w Barcelonie były tak obfite w sukcesy, że zapewnił on sobie szacunek do końca swojej kariery. Coraz więcej plotek pojawia się o tym, że odszedł, bo miał problemy z Rosellem. Tylko, że one nie nadeszły tak nagle i nie wzięły się z niczego, jeśli rzeczywiście istniały. Dlaczego zatem nie opuścił nas, kiedy wygrywaliśmy dosłownie wszystko? Czemu nie po Wembley, kiedy cały piłkarski świat był poruszony, podnoszącym puchar Abim? Wtedy jeszcze miał dobre stosunki z prezesem klubu czy może w końcu nie wytrzymał, nerwy mu puściły i zwyczajnie miał dość?

Minęło sporo czasu od jego decyzji i patrzę na to trochę inaczej, niż wtedy. Było mi źle, że odchodzi, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, ale artykuł wyżej zobaczyłam, że zastepuje go Tito - człowiek, który był asystentem Guardioli i spod którego wychodziło część jego decyzji - uwierzyłam, iż znowu wrócimy na sam szczyt i będziemy stopniowo podbijać Europę, siejąc panikę w innych klubach. Na samo nazwisko Messi zawodnicy, którzy muszą z nim rywalizować, boją się o swój los.

Tito osiągnął więcej niż Pep w ubiegłym sezonie, wygrał nam Ligę. Śmieszą mnie opinie, że gdyby Real zaczął inaczej to zostalibyśmy z niczym, ale nie będę się zagłębiać w dziwne decyzje Mourinho, to temat na inny dzień. Powiem jedynie, że Madridiści twierdzili, że skupiają się przede wszystkim na Lidze Mistrzów, a wyszło na to, że mogą zostać tylko z Pucharem Króla.

Nie jest dobrze. Blok defensywny rozwalony. Ciągle jakieś kontuzje albo zawieszenia. Do tego dochodzą dwa nowotwory. Abidala i Tito.** To wykańcza ludzi. Prędzej uwierzę w to, że Guardiola chciał sprzedać pół składu***, niż w to, że odszedł, bo miał problemy z Rosellem. Wszystko jest do przejścia.

Teraz idzie do Bayernu na gotowe, kiedy to Jupp Heynckes zrobił z nich świetną drużynę. Będzie kontynuował to, co Niemiec zaczął. Wprowadzi pewnie niewielkie zmiany, a i tak świat uzna go za genialnego szkoleniowca. Dla mnie jest tchórzem, bo odszedł z Barcelony, kiedy zaczęło się sypać i mam za to do niego żal. Choć nie przeczę... trenerem jest wybitnym.

N.


* Pep wygrał z Barceloną 3x tytuł Mistrza Hiszpanii, 2x Puchar Króla, 3x Superpuchar Hiszpanii, 2x Puchar Europy, 2x Superpuchar Europy, 2x Klubowe Mistrzostwa Świata.
** Nowotwór wątroby u Abidala i ślinianki u Tito. 
***"- Guardiola postawił warunki Rosellowi, na ktorych mógł przedłużyć kontrakt. Wśród nich była sprzedaż Alvesa, Piqué, Cesca i Davida Villi - powiedział dla Intereconomía agent François Gallardo." 

_____________________________________________

Następny post: "Powinieneś mówić tylko wtedy, gdy jesteś pewien, że twoje słowa są piękniejsze od ciszy" - o godności i bronieniu honoru drużyny. 

czwartek, 2 maja 2013

Rewanż tylko formalnością

Narazie nie będę pisać o Lewandowskim, może dopiero w okolicach finału, kiedy to Borussia zmierzy się z Bayernem, walcząc w Champions League.


Nasza obrona: Do pierwszej bramki spisywaliśmy się naprawdę bardzo dobrze. Coraz bardziej zaczęłam wierzyć w awans.

Pique - w tym sezonie tak bardzo nieregularny, wczoraj zachwycił mnie swoimi wślizgami, efektownymi   odbiorami piłek i swoim zacharowywaniem się dla dobra drużyny. Był perfekcyjny w każdym calu. Dopiero po bramce Robbena, coś w nim pękło, ale nie można winić go za swojaka. Robił po prostu co tylko mógł. Udzielał się nawet w ofensywie, a to przecież w ogóle nie należy do jego zadań. Takiego Gerarda dawno nie widziałam i mam nadzieję, że teraz już wyjdzie na prostą. Próbuję przyzwyczaić się do jego łysej głowy, ale jest ciężko.

Song - nieprzypadkowo jako drugi. Wczoraj, świetny asystent. Asekurował Pique i krok w krok podążał za nim. Mimo że to defensywny pomocnik, przejął część zadań Bartry. Pokazał, że zasługuje na pierwszy skład, także mam nadzieję, że już niebawem będzie grał częściej. Zagroził Busquetsowi, bo choć ten ma zapewnione miejsce w składzie... Alex udowodnił, że jest profesjonalistą i grzanie ławy nie jest dla niego.

Bartra - zdecydowanie poprawił się od pierwszego meczu. Nadążał za akcją, za kontrami Bayernu, wykonywał efektowne sprinty i grał pressingiem. Co miał do zrobienia - zrobił i choć po spotkaniu w Monachium twierdziłam, że nie jest dość doświadczony na LM, teraz go doceniam. Jak na swój wiek i swoje umiejętności, zagrał dobrze. Co nie zmienia faktu, że i tak wolałabym oglądać tam Abidala...

Adriano - udzielał się w ofensywie, próbował strzelać (co zresztą wychodzi mu znakomicie: klik), odbierał piłki zza pleców rywali. Szczególnie mocno zapadła mi w pamięć jedna taka sytuacja. Na pewno nie był tak aktywny i widoczny jak stoperzy, ale nic mu nie można zarzucić.

Alves - wspomnę o nim przy ataku, bo jego centry to już tradycja.

Valdes - przy pierwszym golu wybił na oślep i to zaowocowało bramką Bawarczyków. Co więcej, przestraszyłam się, że coś mu się stało, bo nie dość, że stanął na jednej nodze to jeszcze miał straszliwie skrzywioną minę. Ale nie, VV w pełni sił, za to Alaba jednym podaniem zgubił cały środek pola Barcelony, co wykorzystał Holender Arjen Robben i było 1:0, ale oprócz tej wpadki Victor grał bardzo dobrze nogami i wyłapywał praktycznie wszystkie piłki. Załatwiono go dwiema główkami i strzałem w okienko. Nie do obrony.

Potrzebujemy wysokiego stopera, bo mamy naprawdę niewielu piłkarzy, mogących śmiało powalczyć w walkach powietrznych. Pique 1,92 cm, Busquets 1,89 cm, Abidal 1,86 cm, Song 1,85 m, Bartra bodajże 1,83 cm, ale nie ma szans, żeby oni wszyscy razem grali od pierwszej minuty. (Bartra & Pique ŚO, Busquets & Song DP, Abidal LO, aczkolwiek teraz gra jako stoper) Później chyba dopiero 1,79 m Fabregasa. Potrzebujemy stopera, bo ciągle defensywa jest dziurawa, a Puyol, choć znakomity, młodszy już nie będzie.

Do pierwszej bramki spisywaliśmy się naprawdę bardzo dobrze, ale później coś pękło. Być może się rozluźnili albo po prostu Bayern był lepszy. Od początku sezonu są "Czarnym Koniem" i zasłużyli na Mistrzostwo Europy, choć boli mnie, że Barca już odpadła...


Nasz atak: Kolejny raz pokazaliśmy, że jesteśmy uzależnieni od Messiego. Nawet kiedy kryje go 5 - 6 rywali, daje nam dużo więcej niż pozostali ofensorzy razem wzięci, co pokazują statystyki w Primiera Division:



Alves - walczył, dośrodkowywał, próbował kiwać dwóch zawodników naraz, angażował się w grę. Jak miał osiągnąć sukces? Jak miał wrzucać, kiedy w polu karnym Bayernu sami wysocy zawodnicy + Neuer wielki jak dąb i jeden - przy nich - kurdupel Villa?

Pedro - niedoceniany. Wciąż krąży o nim opinia, że gra piach i owszem, to nie jest Pedritto z czasów MVP, ale wczoraj Rodriguez był najlepszy w ataku. Strzelał (szczególnie strzał z dystansu godny podziwu, 24'), wrzucał piłki w pole karne. W prawdzie nic z tego nie wyszło, ale jeśli kogoś pochwalić to właśnie jego. Wracał do defensywy, angażował się, odbierał piłki, grał pressingiem, rozciągał grę. W drugiej połowie coś się popsuło, ale jak winić to całą drużynę.

Xavi - takiego Xaviego też dawno nie widziałam. Generał się starzeje, ale wczoraj znów nadał sens tiki - tace, napędzał grę zespołu, czyścił w środku pola. Poza tym powracał do defensywy, ale wczoraj robili to praktycznie wszyscy. Jedyny jego błąd, który pamiętam to strzał w trybuny, kiedy od niego ważył się wynik i mogłoby być już 1-0, które z pewnością dałoby drużynie wiele do myślenia i zmotywowało ich.

Villa - kompletna katastrofa, niewidoczny, nie potrafił przyjąć prostych piłek, dziwnym trafem przy każdym dośrodkowaniu był pięć metrów dalej i głupio machał rękami, zrzucając na kolegów. Albo oni są tak mało celni, albo on nie umie ruszyć czterech liter, żeby wykorzystać sytuację.

Fabregas - w ogóle go nie pamiętam, ale na pewno zagrał lepiej niż Guaje.

Iniesta - jak zwykle czarował, jego strzały były blokowane, ale tak jak Adriano, odbierał piłki rywalom zza pleców i grał po prostu dobrze. Przy tak eksperymentalnym ataku, jak wczoraj, wolałabym zobaczyć go na skrzydle.

Stało się.. ale to jest Barcelona. Porażka takich gigantycznych rozmiarów zmotywuje ich na przyszły sezon. Dostali kopa w cztery litery, my tak samo, ale takie sytuacje sprawiają, że stajemy się odporniejsi na takie bodźce życiowe. Dla mnie Barca jest najlepsza, czy przegrywa, czy nie. I zamiast szukać winnych, trzeba ich teraz wspierać. Wczoraj byłam zła, ale dzisiaj sobie przypomniałam kim jestem. A jestem Cule i nie zamierzam rezygnować z tej "roli".

N.
_________________________________
Następny post:  Josep Guardiola - mistrz czy tchórz?