poniedziałek, 24 czerwca 2013

Puchar Konfederacji 2013 - podsumowanie fazy grupowej w liczbach

GRUPA A:

Brazylia - 9 pkt - bilans bramkowy: 9:2, 2x czyste konto
Włochy - 6 pkt - bilans bramkowy: 8:8, 1x czyste konto
Meksyk - 3 pkt - bilans bramkowy: 3:5
Japonia - 0 pkt - bilans bramkowy: 4:9




Brazylia: 
3 Neymar (Japonia, Meksyk, Włochy)
2 Jo (Japonia, Meksyk)

2 Fred (Włochy)
Dante (Włochy)
Paulinho (Japonia)

Włochy:
Balotelli (Meksyk, Japonia)
Pirlo (Meksyk)
de Rossi (Japonia)
Giovinco (Japonia)
Chellini (Brazylia)
Giaccherini (Brazylia)
+ samobój Japończyka Uchida

Meksyk:
Hernandez (Włochy, Meksyk x2)

Japonia:

Okazaki (Włochy, Meksyk)

Kagawa (Włochy)
Honda (Włochy)

= 24 bramki w grupie A


legenda:

K - gol z rzutu karnego
W - gol z rzutu wolnego
( ) - mecze, w których były zdobywane bramki
_  - najwięcej zdobytych i straconych goli
Brazylia - zespół awansujący do kolejnej rundy


Najpiękniejsze momenty:


- gol Pirlo z rzutu wolnego
- strzały Balotelliego (petarda z rzutu wolnego i próba po dośrodkowaniu Marchisio, z Brazylią), strzał Alvesa (sprzed pola karnego, mający fenomenalną rotację, z Meksykiem)
- indywidualna akcja Oscara, zakończona bramką Jo w doliczonym czasie meczu otwarcia
- "szybki" gol Neymara, otwierający Puchar Konfederacji 2013
- "cios za cios", "akcja za akcję" w większości spotkań



GRUPA B:

Hiszpania - 9 pkt - bilans  bramkowy: 15:1, 2x czyste konto
Urugwaj  - 6  pkt - bilans bramkowy:  11:3, 1x czyste konto
Nigeria - 3 pkt - bilans bramkowy: 7:6
Tahiti - 0 pkt - bilans bramkowy: 1:24


Hiszpania:
5 Torres (Tahiti x4, Nigeria)
3 Villa (Tahiti)
2 Silva (Tahiti)
2 Alba (Nigeria)
Pedro (Urugwaj)
Mata (Tahiti)
Soldado (Urugwaj)

Urugwaj:
4 Hernandez (Tahiti)
3 Suarez (Hiszpania)
Lugano (Nigeria)
Forlan (Nigeria)
Pérez (Tahiti)
Lodeiro (Tahiti)

Nigeria:
3 Oduamadi (Tahiti)
2 Echiejile (Tahiti)
Obi Mikel (Urugwaj)
+ samobój zawodnika Tahiti Tehau

Tahiti:
Tehau (Nigeria)


= 34 bramki w grupie B


Najpiękniejsze momenty:

- magiczne, prostopadłe piłki Iniesty
- znakomite włączanie się Alby do ataku, umiejętność logicznego myślenia przy drugim golu, zachowanie się niczym rasowy napastnik w obu sytuacjach
- duch walki Nigeryjczyków na czele z Obi Mikelem, kilka składnych akcji, mogących doprowadzić do wyrównania w pierwszej połowie ostatniego grupowego meczu, próba "kopiowania" hiszpańskich przerzutów nad obrońcami i precyzyjnych zagrań w pole karne


Ogólny rozkład fazy grupowej (bez podziału na gospodarzy i gości):


Brazylia     3:0   Japonia
Włochy     2:1   Meksyk
Hiszpania  2:1   Urugwaj
Tahiti        1:6   Nigeria
Brazylia    2:0   Meksyk
Włochy    4:3   Japonia
Hiszpania 10:0 Tahiti
Urugwaj   2:1   Nigeria
Brazylia    4:2   Włochy
Japonia    1:2    Meksyk
Nigeria     0:3   Hiszpania
Urugwaj   8:0   Tahiti

BRAMEK OGÓŁEM - 58, śr. 4,83 na mecz


N.

niedziela, 2 czerwca 2013

Krótko i na temat - w poszukiwaniu kogoś, kto nie zapomniał jeszcze, czym jest mes que un club.

Dotychczas był to najlepszy i najbardziej niepodważalny argument, dlaczego właśnie Barca, ale wystarczyła jedna decyzja, by to motto zaczęło tracić na wartości. Mes que un club to także spełnianie marzeń. Zastąpienie ich kompletnie nową ideą, nie jest więcej niż klubem, jest tchórzostwem. A propozycja Rosella wygląda po prostu sztucznie, śmiesznie. Jakby zrobił to na pokaz, by nie wyjść na łajdaka bez serca. Nie wyszło. Kpią z niego miliony. I chociaż tak nie powinni zachowywać się Culés, mają rację, ale problem leży głębiej.

Nie mielibyśmy tyle żalu za odejście Abidala, gdyby zarząd od początku nie robił nam nadziei na jego pozostanie w klubie. Zaczęło się od zapewnień Josepa Marii Bartomeu, wiceprezydenta do spraw sportowych - "Nowy kontrakt Érica jest już przygotowany i jak tylko rozegra swój pierwszy mecz, podpiszemy go." Później było już tylko gorzej. Po kolejnych analizach wyszło na jaw, że zbyt niska liczba minut w pierwszym składzie może być sporą przeszkodą do przedłużenia umowy. Liczyliśmy jednak na to, że zdoła je wypracować, ale dostał możliwość zagrania ledwie w czterech spotkaniach. Słowa otuchy napływały z całego świata, barwy trykotów nie miały żadnego znaczenia, a kibice z niecierpliwością czekali na jego powrót do gry. Nie zabrakło stwierdzeń, że to niemożliwe, nawet lekarze mieli wątpliwości, ale wierzyliśmy i nasza wiara przyniosła oczekiwane skutki. Pierwszym był jego występ z Mallorcą. Udany występ. Po takim występie chyba nikt nie przypuszczał, że skończy się tak, jak się skończyło - skwitowaniem jego kariery w tym klubie pożegnalną koszulką i szpalerem. Zasłużonym, ale powinno dojść do niego za jakiś czas. Sezon, może dwa. Nie teraz. Nie kiedy tak bardzo walczył, by wrócić na boisko. To trener decyduje o tym, czy jakiś zawodnik jest mu potrzebny do jego układanki, czy będzie zapchaj-dziurą, czy pójdzie na odstrzał. Zarząd tylko popiera lub kwestionuje te decyzje. I koło się zatacza, winowajcy nie ma. Jest za to mnóstwo smutku i mnóstwo łez. I trwają one raz naprzemiennie, raz jednocześnie od momentu, kiedy pośród śmiechu Rosella, Abidal powiedział, że odchodzi. Ciężko się dziwić. Nie po to wygrywał z rakiem i nie po to narażał zdrowie swoje, i swojego kuzyna, by już teraz zawiesić buty na kołku. Król Abidal wrócił. Szkoda tylko, że człowiek, z którym spędził prawie 3 lata, który widział jego wzloty i upadki, nie darzy go choć w części taką miłością jak my, obcy ludzie.

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. A kiedy już coś wywalczyłeś nie ma dla Ciebie miejsca w składzie? Za dużo zawodników, zbyt niski budżet? Ktoś zapomniał o dawaniu przykładu. Kto? Nie mam pojęcia. Wiem jedno. Barca zawsze będzie najlepsza, ale to nie jest już ta sama Barca. Sto razy bardziej wolałabym, by Eric został, niż rekord 100. punktów w Lidze. Na co nam to i gdzie się podziały wartości?

N.